17:22:00

ulubieńcy/odkrycia 2017 roku

 Witajcie kochani!

W końcu mam wolny dzień i mogę wziąć się za napisanie postu i zrobienie zdjęć. Pogoda nie sprzyja i ok. 12 było już jakoś tak szarawo. Ale coś tam z tego mojego pstrykania chyba wyszło ;)
Dzisiaj mam dla Was wpis o odkryciach/ulubieńcach zeszłego roku. W jednym wpisie umieszczę pielęgnację i kolorówkę, ponieważ nie było tego aż tyle, aby rozbijać to na dwa posty. Ciekawych zapraszam dalej ;)
Holika Holika wielofunkcyjny aloes i pianka oczyszczająca

Byłam chyba jedną z ostatnich osób, u których pojawił się słynny wielofunkcyjny aloes ;D Jakoś nie chciało mi się go zamawiać z Internetu, ale gdy tylko pojawił się stacjonarnie wreszcie się na niego zdecydowałam. Bardzo lubię takie wielofunkcyjne kosmetyki. Głównie używam go do włosów przed myciem, ale także po goleniu na podrażnioną skórę. Był też moment, że musiałam wszystkie kosmetyki do twarzy odstawić, ponieważ miałam niesamowity wysyp niedoskonałości i właśnie wtedy pomógł mi aloes. Złagodził wszystkie bolące krostki i przede wszystkim nie przyczynił się do powstania nowych. A tego na tamtą chwilę potrzebowałam. Jest to świetny produkt i myślę, że będzie nam służył jeszcze dobrych kilka lat i zdobędzie miano ponadczasowego.

Idąc za ciosem skusiłam się również na piankę aloesową, która pojawiła się w ulubieńcach w grudniu. Umilała mi codzienny rytuał pielęgnacyjny. Ma wspaniały zapach, konsystencję galaretki, która pod wpływem wody zamienia się w delikatną piankę i przede wszystkim świetnie oczyszcza skórę. Jest miękka, nawilżona i nie występują żadne podrażnienia czy reakcje alergiczne. Cenię sobie jednak różnorodność wśród produktów pielęgnacyjnych i tak od razu ponownie jej nie kupię, bo w zapasie mam już inną;) Ale będę o niej pamiętać i z pewnością kiedyś do niej wrócę.
Pharmaceris H micelarny szampon kojąco-nawilżający

Niestety zwykłych drogeryjnych szamponów używać już nie mogę. Obecność SLS-ów robi swoje. Miałam tak podrażnioną skórę głowy, że non stop się drapałam i czułam takie okropne bolące krosty. Natychmiast odstawiłam wszystkie szampony i postanowiłam kupić coś bez sls-ów. Na początku był to szampon dla dzieci z Rossmanna babydream, następnie chciałam spróbować właśnie Pharmaceris. Los chciał, że dostałam go z pracy z czego bardzo się ucieszyłam. Długo doprowadzałam moją skórę głowy do porządku, ale po 2-3 tygodniach były już wyraźne efekty. Dzięki D-pantenolu w składzie szampon złagodził wszelkie podrażnienia. Pieczenie i swędzenie były mniej intensywne a po kilku miesiącach całkowicie ustąpiło. Włosy nie są po nim oklapnięte, ale za to wyraźnie wzmocnione i nawilżone. Zostało mi go dosłownie na jedno umycie, jednak z pewnością kupię go znowu. Jest to najlepszy dla mnie szampon. I na razie zostaję przy nim ;)
Nuxe Huile Prodigieuse suchy olejek

Pojawił się oddzielny wpis o nim pod koniec roku 2016. Jednak przez ostatnie miesiące był ze mną non stop. Jest to olejek, który ma wiele zastosowań. Można go nałożyć na końcówki włosów bądź na całe, na ciało oraz twarz. Na każdy sposób sprawdza się świetnie. U mnie wypadł najlepiej w połączeniu z masłem do ciała. Masła są dość tępe do rozprowadzenia poprzez swoją bogatą konsystencję, więc w połączeniu w olejkiem stworzyły duet idealny. Nie dość, że dużo łatwiej było mi rozsmarowywać produkt, to olejek dawał swoje fantastyczne właściwości pielęgnacyjne, dzięki czemu rano budziłam się z miękką, nawilżoną i odżywioną skórą ciała! I do tego ten zapach♥♥ Jak widzicie na zdjęciu zostało mi dosłownie parę kropelek na dzisiaj. Koniecznie muszę zaopatrzyć się w nową buteleczkę. Jednak to nie jest wcale taki tani biznes. W Super-Pharm 50 ml kosztuje 112 zł. Jednak widzę, że na aptekagemini.pl kosztuje zaledwie 50 zł, więc rachunek jest prosty ;D

Nuxe Huile Prodigieuse suchy olejek - jeden produkt - wiele zastosowań
Maybelline The Nudes paletka cieni

Jest to paletka, którą maltretuję już od paru miesięcy. Jak widać z resztą ;) Cielisty cień sięgnął już dna, a ten drugi jasny miał fajne rozświetlające drobinki, który nakładałam na wewnętrzny kącik. Jest to paletka, którą można wyczarować zarówno dzienny i wieczorny makijaż. Mamy tutaj 6 matowych cieni i 6 z delikatnym brokatem, które w połączeniu z Duraline zyskują na intensywności i wyglądają naprawdę efektownie. Kolorów używam na zmianę, z reguły tych matowych na zewnętrzną część powieki, na to trochę błysku i w kącik albo coś rozświetlającego albo matowy cielisty cień. Trzymają się cały dzień, nie bledną w ciągu dnia. Minimalnie się osypują podczas nakładania, ale jest to do opanowania ;) Niestety jeden z cieni się pokruszył, dlatego też jednego brakuje. Koszt paletki to ok. 60 zł, ale warto polować na promocje.
Dr Irena Eris Illuminating Loose Powder | Sun Shimmer

To są absolutne odkrycia i zarazem hity minionego roku! Puder zawiera drobinki, które przepięknie mienią się na buzi i rozświetlają buzię w subtelny sposób. Jest bardzo drobno zmielony, troszkę się pyli przy nakładaniu. Mi najlepiej nakłada się go puszkiem z Inglota, ale można również puchatym pędzlem omiatać twarz. Używam go praktycznie codziennie, uwielbiam go wręcz! Jest dostępna jeszcze wersja bez drobinek. 
Rozświetlacz Sun Shimmer jest równie wspaniałym produktem! Spójrzcie jak on wygląda♥ Daje taki fajny opalizujący delikatnie na brązowo efekt. Jest baardzo wydajny. Używam go praktycznie codziennie ostatnio, a zużycie jak widać nie jest duże. Do tego produkty dr Ireny Eris przepięknie pachną. Tak luksusowo ;)

My Secret matt eye shadow cienie do powiek

Ulubieńcem jest na pewno cielisty odcień My Secret 505, który kosztował mnie jakieś 5 zł, a jest tak niesamowicie napigmentowany. Idealny cień bazowy! Przy okazji zamówienia przez przypadek wpadł do koszyka również numer 507, ale nie dobrze, że się tam znalazł. To przepiękny brąz, idealny na co dzień. Tak ja wspominałam mają świetną pigmentację, a są tanie jak barszcz! Na pewno zdecyduję się jeszcze na jakieś kolorki. Z pewnością coś z kolekcji glam&shine!
Inglot Duraline

Ostatnim ulubieńcem jest Duraline, który wszyscy z pewnością znacie. Już jest ze mną dość długo, a jeszcze sporo go mam. W ostatnim czasie używałam go głownie do cieni błyszczących, aby podbić ich kolor. Sprawdzał się przy tym naprawdę bezbłędnie. Oprócz tego można go również dolać do zaschniętej pomady bądź eyelinera w żelu. Ma naprawdę wiele zastosowań. Myślę, że przyda się nie jednej z nas ;) 

To już wszyscy ulubieńcy. Dajcie znać czy znacie te produkty i jak sprawdziły się u Was :)
Buziaki,
Ada♥

27 komentarzy:

  1. żel aloesowy Holika Holika to cudowny i uniwersalny kosmetyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również miałam przyjemność poznać się z żelem marki Holika Holika :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aloesową serię Holika bardzo polubiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znam tylko olejek Nuxe, który fajnie się u mnie sprawdził :)

    P.S. Świetny blog! Z przyjemnością dołączam do grona obserwujących :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecudowne zdjęcia! <3

    O zakupie Duraline myślę już od dłuższego czasu. Może w końcu czas się skusić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak cieliste cienie. Bardzo często z takich korzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Duraline inglota uwielbiam, mam też szampon pharmaceris w zapasach. Żel Holika pokochałam a olejek nuxe to dla mnie pic na wodę, drogi i niewiele robi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszędzie aloes, czas wypróbować na sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. piankę z Holika muszę przetestować! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne zdjęcia ;) Nie znam żadnego z tych produktów, ale kilka kosmetyków mnie zainteresowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A mnie nie zachwycił ani olejek NUXE (jest ok, ale bez szału), ani słynny cień My Secret 505 (jest nietrwały), ani paletka Maybelline, która poszła w inne ręce ;) Polubiłam za to żel aloesowy Holika Holika :D

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo zaciekawił mnie szampon i olejek z nuxe :)
    piękne zdjęcia!
    zapraszam do siebie -> KLIK♥

    OdpowiedzUsuń
  13. uwielbiam żel aloesowy Holika Holika, używam go zarówno do twarzy jak i włosów :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. tym olejkiem Nuxe mnie zaciekawiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem pewnie jedną z niewielu osób, u których żel aloesowy nie działa. Nie robi dla mnie nic, oprócz pozostawiania na skórze irytującego filmu. Nawet nie wiem co stało się z prawie pełnym opakowaniem tego ustrojstwa.
    Z szamponów do problematycznej skóry głowy polecam Ziaję z serii przeciwświądowej. Mam ŁZS i to jeden z niewielu szamponów, który nie powoduje u mnie podrażnienia. Do tego miętowo pachnie i nie plącze włosów, co zdarzało mi się w przypadku szamponów Pharmaceris.
    Bardzo lubię paletę The Nudes Maybelline, podobno jest najlepszą z palet tej marki. Kolejne - różowa, smoky i złota, podobno nie są już takie fajne. Nie rozumiem tylko ceny tego produktu w Polsce. To drogeryjna marka, a 60 zł to okropnie dużo. Ja swoją kupiłam za 6-8 dolców (koło 20-30 zł) i to moim zdaniem dobra cena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez uważam, ze ceny tych paletek są mocno zawyżone. Chętnie wypróbuje ten szampon z Ziaji:)

      Usuń
  16. Bardzo lubię ten szampon Pharmaceris, a wielofunkcyjny aloes muszę w końcu kupić, bo czytałam o nim już tyle dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wielofunkcyjny żel holiki to zdecydowanie hit blogosfery też go uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. duraline to mój ulubieniec wszech czasów :)

    http://by-klaudiaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. osobiście nie znam żadnego z Twoich ulubieńców, a niektóre kojarzę tylko z blogów

    OdpowiedzUsuń
  20. Dla tego żelu aloesowego mam tyle zastosowań ze to sie w głowie nie mieści :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam ponownie ♥