21:45:00

Bath and Body Works | produkty do pielęgnacji ciała | fragrance & fun !

Hej hej ! 

Póki nie zaczęłam pracować w sklepie Bath and Body Works nigdy wcześniej z marką styczności nie miałam. Samą nazwę kojarzę, bo młodsza siostra mi wspominała, ale produktów nie znałam. Nie wiedziałam co maja w asortymencie. Może też dlatego, że do września zeszłego roku sklepy były tylko i wyłącznie w Warszawie. A ja nie jestem jedną z tych osób, które pojadą specjalnie do stolicy po kosmetyki czy ciuchy, bo u mnie tego nie ma, a ja koniecznie muszę mieć.

Cieszę się, że marka się rozwija i już teraz są otwarte 3 sklepy poza Warszawą - Gdańsk, Kraków i Katowice i że miałam okazję ją poznać. Mają w asortymencie naprawdę świetne produkty, nie tylko do pielęgnacji ciała, ale również zapachy do domu. Gdy pierwszy raz weszłam do sklepu w Warszawie, po godzinie miałam już taki ból głowy od tych wszystkich zapachów. Naprawdę można tam zgłupieć ;P Trzeba trochę czasu poświęcić na poznanie produktów, powąchanie chociaż ich części, bo wszystkich na raz nie da rady.
Moim pierwszym produktem, który kupiłam w tym sklepie była mgiełka. Po długich poszukiwaniach padło na A thousand wishes. Wspominałam Wam o niej w ulubieńcach/odkryciach pielęgnacyjnych (obiecuję, że makijażowe też się pojawią) -> klik. Jest to zapach należący do tych słodkich, takich perfumowanych. W składzie ma różowe Prossecco, peonię, bursztyn oraz pigwę. Jak na mgiełki utrzymują się całkiem długo. Może nie tyle co perfumy, ale tak do 5-7 h na pewno. A na ubraniach znacznie dłużej ;) Wszystkie mgiełki są zamknięte w plastikowych butelkach o pojemności 236 ml. Kosztują 99 zł, ale warto polować na nie na promocji. Ja swoją kupiłam za 35 zł we wrześniu, gdy byłam na szkoleniu w Warszawie. Nie często zdarzają się takie obniżki i nie trwają długo (zwykle 2-3 dni), więc warto wtedy się w nie zaopatrzyć. Są naprawdę wydajne i przepięknie pachną. Ideą marki jest przede wszystkim zapach. Nie znajdziecie nigdzie takich połączeń zapachowych. Dlatego jest to sklep dla każdego - każdy znajdzie na pewno ten swój ulubiony zapach, z którym będzie miał miłe wspomnienia, do którego będzie miał sentyment. Mi mgiełka A thousand wishes będzie się już tylko kojarzyć z Warszawą, ze szkoleniem, z czasem spędzonym ze świetnymi dziewczynami, z którymi świetnie się bawiłam przez te prawie 3 tygodnie♥♥ Ale okej, trochę odbiegam od tematu ;)

Kolejna mgiełka, która się u mnie pojawiła to Violet Plum (której niestety nie ma na zdjęciu, bo została w domu rodzinnym :/). Jest to zapach z kolekcji jesiennej i mimo, że za ciężkimi zapachami nigdy nie przepadałam ten mi tak przypadł do gustu. Zakochałam się od pierwszego powąchania ;) Jest to połączenie cukrowych śliwek, fiołków i nut drzewnych. Ma naprawdę ciekawy i oryginalny zapach. Tę z kolei kupiłam na wyprzedaży za 45 zł. Zapach na tyle mi się spodobał, że dobrałam sobie do niego jeszcze krem do ciała. Jest to chyba moja ulubiona forma mazidła do ciała. Ma gęstą konsystencję, dobrze się wchłania i zapewnia 24-godzinne nawilżenie. Zawiera w składzie masło shea. Tubka ma pojemność 226 ml i kosztuje 79 zł. Ale np. w weekend 22-24.03. wszystkie balsamy, masła i kremy do ciała były za 25 zł :) Także uwierzcie nie trzeba tracić w tym sklepie fortuny. Chociaż czasem można, bo sklep naprawdę uzależnia;) Wiem sama po sobie ;) Wracając do kremu, dodam jeszcze, że nasmarowanie się nim, po czym popsikanie mgiełką o tym samym zapachu, wzmacnia trwałość i intensywność zapachu.
Oprócz mgiełek i kremów pojawiły się u mnie też żele pod prysznic. Póki co przetestowałam 2 warianty zapachowe + jeden męski dla mojego mężczyzny. Oba zapachy pochodzą z jesiennej kolekcji - Crisp Orchard Leaves oraz Champagne Apple & Honey (który jak widać prawie sięgnął dna). Co je wyróżnia oprócz oczywiście nieziemskiego zapachu? Świetnie się pienią, a wystarczy naprawdę odrobinka. Mają niestety w składzie znienawidzone SLS-y, ale powiem Wam, że nie odczuwam jakoś, żeby wysuszały mi skórę, a ja jestem posiadaczką bardzo suchej skóry. Mają w składzie przede wszystkim witaminę E, aloes oraz olej kokosowy. Mi SLS-y nie służą jedynie w szamponach, bo potrafią mi podrażnić skórę głowy. Można ich z powodzeniem używać jako płyn do kąpieli, bo naprawdę pianę robią wybitną :D Jeśli chodzi o Champagne Apple & Honey jest to bardzo słodki zapach, otulający dzięki połączeniu soczystej mieszanki różowego jabłka, musującego szampana, słodkiego jaśminowego miodu oraz jesiennych czystych lasów. No nie ukrywam, trzeba samemu to powąchać i zinterpretować zapach po swojemu, bo każdy czuje co innego :D Dla mnie jest to słodki zapach, lekko owocowy, wyczuwam jabłka i miód. Z kolei Crisp Orchard Leaves producent opisał zapach w ten sposób: plastry jesiennej gruszki, chłodne powietrze, świeżo zebrane jabłka oraz liście dębu. Jest to bardzo wyważony zapach, trochę spokojniejszy, jak ja to mówię 'liściowy'. Mogą go polubić osoby, które nie przepadają za mocno słodkimi zapachami. Wyczuwalne są gruszki i liście. Może też trochę świeże, chłodne powietrze... Powiem Wam, że poznawanie tych zapachów może być całkiem niezłą zabawą. Jak się tak na maksa człowiek skupi, zamknie oczy to może z tego wyjść ciekawa interpretacja ;) Na zdjęciu widzicie jeszcze jeden żel pod prysznic, jest to męski Bourbon, który kupiłam oczywiście z myślą o moim facecie. Dla mężczyzn również kosmetyki w Bath and Body Works można kupić ;) Jest to właściwie produkt 2 w 1 do mycia ciała i włosów. Z reguły mężczyźni wybierają takie rozwiązanie. Bourbon to mieszanka białego pieprzu, ciemnego bursztynu i dębu Kentucky ;) Dla mnie jest to zapach bardzo świeży, męski przełamany właśnie tym pieprzem. Mój chłop zadowolony to ja też :) 
W sklepach bbw jest również bardzo duży wybór peelingów do ciała. Ja na początek wybrałam ten z serii Sea Tox. Jest to taka seria trochę wakacyjna, świeża, morska. Nie ukrywam, że kolor mi się spodobał ;) Ale też właściwości. Peeling nie należy do mocnych zdzieraków. Jest to raczej tak zwany peeling myjący, bo przy użyciu nawet się pieni ;) Drobinki zdzierające ma i ja go lubię używać np. przed goleniem nóg. Super wygładza skórę, jest po nim miękka i nawilżona. Jest to na pewno seria dla osób, które nie przepadają za słodkimi, kwiatowymi zapachami. A raczej takimi neutralnymi. Asortyment jest ogromny i z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie ;) Z tej serii dostępne są jeszcze mgiełka, balsam, krem do ciała, żel pod prysznic, balsam z błyszczącymi drobinkami (świetnie wygląda na opalonej skórze), pianka do włosów, sól do kąpieli oraz maska z wodorostami, która może być stosowana i do ciała i do twarzy. To jest dopiero sztos! Pokazywałam Wam ją na Instagramie, gdy byłam na szkoleniu w Warszawie. Wzięłam sobie próbki do hotelu i wypróbowałam. Maska dość konkretnie oczyszcza, odświeża i ma działanie detoksykujące. 
Ostatnie produkty, o których Wam opowiem są mydła. Są dostępne żelowe oraz piankowe. Obie formy bardzo lubię, aczkolwiek te żelowe chyba bardziej ;) Lubię ich konsystencję. A pianki na pewno będą niezłą frajdą dla dzieci, ale nie tylko ;) Z doświadczenia wiem, że klienci raczej decydują się na pianki. Cena jednego mydełka to 39 zł. Jest to nie mało jak na mydło do rąk, jednak można je kupić w stałej promocji 2 za 49 zł. Są też na wyprzedażach za 20 zł. Powiem Wam jednak, że cena idzie za jakością. Nie dość, że jest to bardzo dobry produkt myjący to dodatkowo marka oferuje przeogromny wybór w kwestii zapachu. Naprawdę ciężko się czasem zdecydować na jeden czy dwa produkty ;) Ma w składzie SLS-y, ale oprócz tego olej kokosowy, aloes oraz witaminę E
Ja akurat wybrałam Salted Bergamot, który niestety już sięgnął dna i już żałuję, że nie kupiłam więcej na zapas. Zapach jest po prostu obłędny! Prawdopodobnie ze względu na bergamotkę, którą ja uwielbiam w kosmetykach. Oprócz bergamotki mamy tu również salty air słone powietrze oraz orange leaf liść pomarańczowy. Ja jestem fanką właśnie takich cytrusowych, świeżych zapachów. Dlatego też drugie mydełko Monoi Oil Fiji White Sands już niezbyt zapachowo przypadło mi do gustu. Konsystencję ma naprawdę świetną! Dzięki zawartości olejku Monoi konsystencja różni się nieco od tych żelowych - jest taka właśnie oleista, mocno nawilżająca i ręce po niej są miękkie i gładkie. Jednak nutami zapachowymi są white sands białe piaski, vanilla orchid waniliowa orchidea oraz warm amber bursztyn, które nie do końca do mnie przemawiają. Jest mocno słodki, wręcz mdły. W sklepie mi się podobał, a w domu już nie :D no tak działa kobiecy umysł niestety :D Oczywiście je zużyję, bo nie jest to na tyle męczący zapach, żebym go odstawiła w kąt, ale więcej się na niego nie zdecyduję. W planach mam zakup zapachów - Peach Bellini, Black Cherry Merlot, Kitchen Lemon (które świetnie radzi sobie z pozbyciem się nieprzyjemnych zapachów z rąk typu cebula, ryba itp.) oraz na pewno coś z nowej kolekcji. Są iście wiosenne, kolorowe, egzotyczne. Kusi mnie Island Papaya, Cucumber Melon oraz White Tea & Sage. Jeśli tylko macie okazję odwiedzić sklep koniecznie się im przyjrzyjcie i oczywiście powąchajcie ;) W każdym sklepie BBW dostępny jest zlew, z którego można skorzystać i samemu, na własnej skórze wypróbować konsystencję, zapach oraz właściwości. 


Na dzisiaj to tyle. I tak wyszedł niesamowity tasiemiec i podziwiam wszystkich, którzy dobrnęli do końca ;) Mam Wam jeszcze do opowiedzenia trochę na temat serii Aromaterapia oraz zapachów do domu. Zorientowałam się w trakcie pisania, że wyszedł już dość długi wpis, a tu jeszcze tyyle do opisania, dlatego resztę produktów przerzucam na następny wpis ;) 

Dajcie znać co myślicie o tych produktach :) 
Może macie jakieś i polecacie? ;) A może może zainteresuje Was rozdanie z tymi produktami? Czekam na Waszą opinię :)

Buziaki,
Ada.

15 komentarzy:

  1. Mgiełki chętnie bym przetestowała 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że mam tak daleko, pewnie nie wyłaziłabym z tego sklepu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam markę! ale tych produktów jeszcze nie miałam:D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jeszcze nigdy niczego od nich nie miałam heheh

    OdpowiedzUsuń
  5. Bath and body works kocham za mgiełki do ciała. Mimo tego, że ich ceny nie należą do najniższych, to uważam że czasami warto jest zapłacić więcej. Mgiełki o unikatowych zapach, duża pojemność butelki i trwałość, trio doskonałe.

    OdpowiedzUsuń
  6. jak dotąd nie stosowałam, a mają takie piękne opakowania.

    OdpowiedzUsuń
  7. Akurat wczoraj przyszło do mnie zamówienie z BBW - dwa kremy do ciała i dwie mgiełki na lato :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nie korzystałam z produktów BBW. Może kiedyś się to zmieni :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby się kiedyś pojawili w Łodzi żebym nie musiała już typować w ciemno :D

    OdpowiedzUsuń
  10. wszystkie produkty są dla mnie nowością, nigdy nie miałam okazji ich używać. Ale noo skusiłabym się

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczne zdjęcia ;) Markę znam tylko ze słyszenia, ale zawsze ciekawiły mnie ich mgiełki :D Zapachy wydają się przyjemne ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow, widzę że marka ma dosyć sporo produktów pielęgnacyjnych przeznaczonych do ciała. Z chęcią skusiłabym się na mgiełkę bo lubię takie odświeżające kosmetyki o pięknym zapachu, a wiosna za pasem :D
    Zainteresowały mnie też te żele pod prysznic, ale skoro zawierają w składzie SLS to chyba je sobie jednak daruję bo przy atopowych zmianach na skórze składnik ten nie jest pożądany :)

    Sakurakotoo ❀ ❀ ❀

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja osobiście nie znam marki, tylko pobieżnie gdzieś słyszałam tę nazwę, ale nie mam do niej dostępu. Może firma się zastanowi nad otworzeniem swojego sklepu w Poznaniu? Chętnie zostanę ich klientką (sprzedawcą w sumie też:D).

    OdpowiedzUsuń
  14. Byłem w Wawce ale u mnie w KAtowicach się otwarło :D

    OdpowiedzUsuń
  15. jeszcze nic od nich nie miałam. Zapachy są bardzo intensywne i przyjemne, zawsze jak przechodzę koło ich sklepu czuję go z daleka:)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam ponownie ♥