17:51:00

ulubieńcy ostatnich miesięcy + życzenia bożonarodzeniowe

Cześć Wam!

Na dzisiaj przygotowałam dla Was produkty, bez których przez ostatnie miesiące nie mogłam się obejść. Chodzi o okres od września, czyli od momentu nadejścia chłodnych, jesiennych dni. Będzie jedna rzecz z kolorówki i reszta to pielęgnacja. Zatem zapraszam na dalszą część wpisu.
O piance Holika Holika wspominałam przy okazji wishlisty jesiennej i w nowościach października. Zasłużyła na to, aby pojawić się w ulubieńcach. Pianka jest bardzo delikatna, ale mimo to bardzo dobrze i dogłębnie oczyszcza, nie podrażniając przy tym skóry. Prześlicznie pachnie, ma konsystencję galaretki, która pod wpływem wody zamienia się w piankę. Nie ma problemu z wydobyciem produktu. Produkt jest bardzo wydajny, wystarczy maleńka ilość, aby umyć całą twarz. Trzeba uważać jednak, żeby ta galaretka nie ześlizgnęła się z dłoni, bo mi się to parę razy zdarzyło niestety :P I to może wpłynąć na jej wydajność. Skóra po jej zastosowaniu jest miękka, gładka i wyraźnie nawilżona. Nie spowodowała wysyp niedoskonałości i nie wysuszyła skóry. Pianka umila mi codzienny zarówno wieczorny jak i poranny rytuał pielęgnacyjny. Wieczorem koi skórę po zmyciu makijażu, a rano odświeża ją i pobudza.
Pozostając przy pielęgnacji skóry twarzy kolejnym ulubieńcem jest nawilżająco-wypełniająca maseczka Hydragenist SOS marki Lierac. Mam tylko miniaturkę o pojemności 10 ml, którą dostałam od koleżanki na przetestowanie. Pełnowymiarowy produkt ma 75 ml. Wiem, że wydawać by się mogło, że po takiej małej pojemności nie mogę spodziewać się cudów, ale uwierzcie, że starczyła mi na paręnaście użyć. Wystarczyła niewielka ilość, aby pokryć nią całą buzię. Stosowałam ją mniej więcej 2 razy w tygodniu, czasem 3, gdy moja skóra tego potrzebowała. A niestety wraz z nadejściem mroźnych dni zrobiła się bardzo sucha. Gdy tylko pojawiały się jakieś suche skórki miejscowo na twarzy, natychmiast robiłam porządny peeling, a następnie nakładałam maseczkę. Producent zaleca nałożyć na 5-10 minut i następnie zmyć, jednak koleżanka, która jest konsultantką marki poleciła spokojnie zostawiać ją na noc i tak też robiłam. Maska ślicznie pachnie, gładko sunie po skórze i pozostawia taki delikatny zabezpieczający film. Rano budziłam się z nawilżoną i miękką skórą, a po skórkach nie było śladu. Zdarzało się, że miałam takie porządne suche place na buzi, wtedy nakładałam 2 dni z rzędu maskę i naprawdę efekt był zniewalający. Pełnowymiarowa wersja kosztuje ok. 100-115 zł. Jednak teraz możecie dorwać ją w zestawach świątecznych z kremem bądź mgiełką z tej samej serii Hydragenist w cenie samej maski. Znajdziecie je w Super-Pham bądź Hebe. Serdecznie polecam!
Niestety moja cera ostatnio dość mocno się buntuje. Nigdy nie miałam problemu z wypryskami, ale już od jakiegoś czasu co chwilę wyskakuje mi jakaś krostka i to nie byle jaka, tylko taka podskórna, boląca gula :/ W poście o nowościach wspominałam Wam o serum do cery mieszanej z serii Green Tea marki Bieledna, dzięki któremu mam nadzieję, że moja cera trochę się unormuje. Jednak na takie porządne wulkany stosowałam żel punktowy z 2% kwasem salicylowym marki Avon z serii Clearskin, który świetnie sobie z nimi radził. Dzięki niemu szybko pozbywałam się nieprzyjaciół. Stosuje się go miejscowo 3 razy w ciągu dnia, jednak jak jest się cały dzień w pracy i ma się makijaż to ciężko to zrobić. Dlatego w takie dni stosowałam go tylko raz na noc. Tak więc goiły się wolniej. Ale w wolne dni kiedy nie nakładałam makijażu, stosowałam 3 razy dziennie, tak jak zalecał producent i następnego dnia zostawały tylko delikatne, mało widoczne blizny. Naprawdę ma świetne działanie i nie raz ratował mnie, gdy pojawiła się jakaś krosta, a następnego dnia miałam np. ważną imprezę czy uroczystość.
Jeśli chodzi o pielęgnację ciała wyjątkowo w poprzednich miesiącach polubiłam się z masłem do ciała Bioselect Naturals Souffle Body Butter. Żebyście wiedziały jak on pachnie! Połączenie olejków z oliwy i makadamia, wanilii i kokosu daje tak piękny, oryginalny zapach, że umila to wieczorny rytuał pielęgnacyjny. Zapach utrzymuje się na skórze cały dzień, a skóra jest miękka i jedwabista. Masło bez problemu się aplikuje i rozsmarowuje. Ma dość treściwą konsystencję i pozostawia po sobie delikatny film, który mi absolutnie nie przeszkadza. Souffle Body Butter świetnie nawilża i odżywia skórę. Idealny dla skóry potrzebującej natychmiastowego nawilżenia. Po 2 tygodniach codziennego stosowania, później wystarczy już tylko 2 razy w tygodniu.
Ostatnim już ulubieńcem jest maskara do rzęs mascara Twist up the Volume firmy Bourjois. Zawsze mnie ciekawiły ich tusze do rzęs, więc gdy ją dostałam bardzo się ucieszyłam. Wspominałam o niej w nowościach września klik. Ma ona za zadanie pogrubiać i wydłużać rzęsy. I powiem Wam, że on rzeczywiście to robi ;) Nie wiem czy znacie jej mechanizm - składa się z dwóch kroków. Najpierw jest krótka i zagęszczona szczoteczka, która ma pogrubić nasze rzęsy, następnie przekręcamy tą białą końcówkę, szczotka nam się wydłuża i wtedy rzęsy wydłużamy i rozczesujemy. Bardzo odpowiada mi ta kombinacja. Tusz nie skleja rzęs i bardzo podoba mi się efekt jaki daje. Naprawdę pogrubia rzęsy i świetnie je wydłuża. Moje rzęsy są dość liche i co gorsza opadnięte, a ten tusz jakoś przez cały dzień trzyma je w ryzach. Nie osypuje się w ciągu dnia, co u mnie jest bardzo istotne. Z reguły maluję się rano i wracam wieczorem, a rzadko zerkam w lusterko w ciągu dnia. Mam ochotę na więcej tuszy od Borujois. Jak widziałyście w poprzednim poście w zapasach mam kolejną maskarę od nich i jestem ciekawa czy równie dobrze się sprawdzi. Twist up the Volume jestem naprawdę zachwycona i polecam wypróbować!


Kochani moi! 
To jest ostatni post przed świętami. Właśnie jestem w pociągu w drodze do domu rodzinnego na Święta, także chciałam Wam życzyć z całego serca wszystkiego dobrego, dużo uśmiechu i spokoju w te święta, objadajcie się, cieszcie wolnym czasem i myślcie tylko o dobrych rzeczach. Wesołych Świąt!

Widzimy się po świętach!
Buziaki wysyłam,
Ada.

19 komentarzy:

  1. Wzajemnie!! Wesołych Świąt spędzonych radośnie w gronie rodziny1 :)
    Pozdrawiam serdecznie i obserwuję! :)

    https://zzyciaawzietee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuje :) również życzę zdrowych i radosnych świąt !
    pozdrawiam cieplutko :))
    woman-with-class.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Piankę HH miałam i miło wspominam:)
    Wesołych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam żadnego z tych kosmetyków, ale mam żel aloesowy z tej serii Holiki i jestem z niego bardzo zadowolona :) Wszystkiego dobrego w te Święta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marka Lierac ostatnio kilka razy rzuciła mi się w oczy ale jeszcze się nie zdecydowałam na żaden z ich kosmetyków.

    OdpowiedzUsuń
  6. To masło do ciała pewnie obłędnie pachnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tusz miałam okazję używać i nie był zły. W moim przypadku ochów i achów nie było.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z Twoich ulubieńców miałam jedynie żel z Avon. Rzadko mam jakiekolwiek wypryski, ale ten żel trzymałam w pogotowiu. Gdy tylko czułam, że coś rośnie to smarowałam nim i krostka szybciej wychodziła i się goiła. Bardzo go lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miło wspominam tusz z Bourjois i na pewno do niego kiedyś wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam żadnego kosmetyku. Ale o tym żelu aloesowym czytałam już na blogach i z chęcią go kiedyś wypróbuję ;) Na razie jednak mam zapas, więc musi troszkę poczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie używałam żadnego z tych kosmetyków. Z Bourjois mam inny tusz i nie przepadam za nim.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tę piankę chcę wypróbować, bo firmę znam i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja z Holika Holika poluję na żel aloesowy, każdy go tak wychwala więc pora go spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pamietam, ze mialam kilka produkto Lierac. Bylam zachwycona ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aloes! Koniecznie muszę spróbować tego produktu, kusi mnie strasznie i mam nadzieję, że w końcu go dostanę i że spełni oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam ponownie ♥