Makeup Revolution Conceal & Define Concealer | Lovely Liquid Camouflage | HIT czy KIT? | porównanie korektorów

18:51:00

Makeup Revolution Conceal & Define Concealer | Lovely Liquid Camouflage | HIT czy KIT? | porównanie korektorów

Cześć kochani!

Dzisiaj zapraszam Was na długo wyczekiwaną recenzję dwóch korektorów, które każdy na pewno zna, ponieważ szturmem wkroczyły do blogosfery i długi czas robiły szum wokół siebie. Czy słusznie? Czy rzeczywiście okazały się na tyle dobre? Ciekawych zapraszam do dalszej części wpisu ;)
Jak się domyślacie po zdjęciach chodzi o korektor z Makeup Revolution Conceal & Define i z Lovely Liquid Camouflage. Oba produkty pochodzą z niższej półki cenowej i są porównywane do wiele droższego korektora Tarte Shape Tape. Ja go nie miałam, także w recenzji się do niego nie odniosę. Porównam po prostu te dwa produkty do siebie. Conceal & Define kosztuje w granicach 20 zł, z kolei Liquid Camouflage 13,50 zł.

Jeśli chodzi o szatę graficzną, zdecydowanie bardziej przemawia do mnie MUR, ponieważ wygląda elegancko i gustownie. Zwróciłabym na niego uwagę;) Z kolei Lovely wygląda zbyt cukierkowo i kolorowo. Gdyby nie fakt, że przeczytałam parę dobrych opinii na jego temat, pewnie bym go nie kupiła.
Korektor MUR posiadam w najjaśniejszym odcieniu, czyli C1. Marka ma w ofercie aż 18 odcieni. Lovely posiada tylko trzy, a ja mam również najjaśniejszy kolor nr 1. Kamuflaż dostaniecie stacjonarnie w Rossmannie, a MUR w wielu drogeriach internetowych. Oba posiadają dość sporych rozmiarów aplikator. Zawsze miałam korektory, które miały standardowy mały aplikator, ale jest to rzecz, która nie stanowi dla mnie problemu. To jest po prostu kwestia przyzwyczajenia.

Oba korektory moim zdaniem mają gęstą, treściwą konsystencję. Są to typowe kryjące korektory na niedoskonałości oraz korygujące zasinienia/wory pod oczami. Ja je stosowałam na oba sposoby. Głównie pod oczy, ale też aby zakryć jakieś niespodzianki. Poniżej możecie zobaczyć jak sprawa ma się z kolorami. Do mnie zdecydowanie bardziej przemawia Lovely, ponieważ jest bardziej żółty, a w MUR dostrzegam trochę różowe tony, ale nie jest źle. 
Generalnie dużo do zarzucenia im nie mam. Oba mają mocne krycie i rzeczywiście zakryją przebarwienia, niedoskonałości czy zasinienia pod oczami. Aplikuje się i blenduje bez problemu. Ja robię to namoczoną gąbką Blend it! W przypadku MUR należy robić to w miarę szybko i sprawnie, ponieważ produkt szybko zastyga. Należy on do korektorów trwałych. Wytrzymuje cały dzień, jednak nie wygląda dobrze przez cały dzień. Moim zdaniem ten korektor wygląda trochę sucho pod oczami, co uwydatnia się po paru godzinach. Moja skóra pod oczami raczej jest nawilżona i nie przesusza się aż tak jak inne partie twarzy (np. policzki, czoło), a jednak ten korektor sprawił, że wyglądała ona po prostu sucho. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi taka konsystencja jak np. w Catrice Liquid Camouflage. Z kolei ten z Lovely wygląda już dużo lepiej - i w momencie zaaplikowania i przypudrowania - i po paru godzinach też. Niestety z mega wysokimi temperaturami oraz okularami przeciwsłonecznymi na nosie sobie nie poradził ;P Zaczął się zbierać i jakoś dziwnie ważyć, ale to też zależy od tego jaki podkład mam na sobie i czym przypudruje. Z Estee Lauder Double Wear dogadywał się super, bo jednak jest to podkład długotrwały i nie straszne mu wysokie temperatury, więc nawet z okularami na nosie wyglądało to naprawdę dobrze. Jednak w połączeniu z Healthy Mixem wszystko się ważyło i zbierało wokół nosa i koniec końców spływało :P Ale tylko przy temperaturach dochodzących do 30ºC. Gdy nałożyłam puder ryżowy z Ecocery trzymał się o wiele dłużej niż po użyciu Healthy Balance Bourjois, także pudry też odgrywają dość istotną rolę. 

Jeśli miałabym wybierać, raczej zdecydowałabym się na ten z Lovely, ponieważ nie dość, że kolorystycznie bardziej mi odpowiada to dodatkowo nie wysusza mi skóry pod oczami. Co prawda z trwałością jest różnie, ale w optymalnych temperaturach sprawdzi się dobrze. Korektor z Makeup Revolution nie jest złym produktem i wiem, że spora część Was jest z niego zadowolona, ale ja bardzo nie lubię takiego suchego efektu na twarzy. Nie dość, że nie wygląda to ładnie, to dodatkowo czuję, że skóra jest taka nieprzyjemnie ściągnięta. 

Ciekawa jestem jak u Was sprawdziły się te produkty. Miałyście z nimi do czynienia? A może polecacie jakieś inne drogeryjne korektory?
Chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat ;)

Zapraszam Was również na mój profil na Instagramie -> klik.
Życzę miłego wieczoru,
Ada♥
ulubieńcy maja | bielenda | semilac | wibo | sinskin |

14:34:00

ulubieńcy maja | bielenda | semilac | wibo | sinskin |

Cześć wszystkim!

Nie wierzę, że mamy już czerwiec. Maj przeleciał mi tak szybko, że nie zauważyłam nawet kiedy. Był dość intensywny. Miałam dużo nauki i dalej mam.. sesja jeszcze przede mną. Jednak jestem dobrej myśli. Pocieszam się tym, że niedługo wakacje i będę miała wreszcie wolne od uczelni. I zaczynam odliczać dni do Openera! Na którego wybieram się z moim chłopakiem, siostrą i znajomymi ♥♥ A po opku... coś się szykuje, ale powiem Wam o co chodzi, gdy będzie wszystko dopięte na ostatni guzik!

A teraz zapraszam Was na ulubieńców maja!
Bielenda, Green Tea serum cera mieszana - wspominałam Wam już o nim ostatnio na Instagramie, na którego serdecznie zapraszam -> klik. Zdecydowałam się na nie, gdy moja cera zaczęła się buntować. Nie chciałam od razu rzucać się na jakieś silnie wysuszające produkty typu Effaclar z La Roche Posay. I tak przeglądając sklepowe półki wpadło mi w ręce właśnie to serum. Dobra opinia mojej koleżanki oraz cena stanowczo mnie przekonały. Pomyślałam czemu nie? I to był strzał w dziesiątkę! Serum jest lekkie, ślicznie pachnie i przede wszystkim szybko działa. Nie będę Wam za dużo pisać, bo piszę właśnie o nim oddzielną recenzję - czekajcie cierpliwie!

Bielenda Hydro Care aloes & kokos mgiełka do ciała i twarzy - kolejny produkt Bielendy! Uwielbiam ich produkty i rzadko kiedy coś mi się od nich nie sprawdza. Mgiełka pozytywnie mnie zaskoczyła. Świetnie nawilża suchą, odwodnioną skórę. Przepięknie pachnie. Głównie aloesem, ale przebija się delikatna woń kokosa. Obawiałam się tego zapachu, bo nie przepadam za kokosem, ale nie potrzebnie. Zapach jest obłędny! Mgiełki używałam głównie do ciała zaraz po kąpieli. Idealnie pielęgnuje i nawilża skórę. Na pewno zdecyduję się na kolejne opakowanie! Kosztuje ona w cenie regularnej ok. 16 zł, także warto!
W maju wyjątkowo ukochałam sobie dwa róże do policzków. Jeden z nich to nowość w mojej kosmetyczce, który kupiłam na promocji w Rossmannie. I jest to róż marki SinSkin w odcieniu 031 Treasured, o którym wspominałam przy okazji wpisu o nowościach marca/kwietnia -> klik. Jest on po prostu przepiękny! Posiada delikatne drobinki i na buzi wygląda obłędnie. Poniżej macie swatche. Postaram się Wam wrzucić na Insta efekt na buzi ;)
Drugi róż to róż firmy Diadem Cosmetics, który kiedyś znalazłam w jakimś pudełku ShinyBox bodajże. Wydawał mi się za ciemny i średnio mi się podobał, ale dałam mu szansę i żałuję, że dopiero teraz. Jest w zupełnie w innej tonacji niż ten z SinSkin, ale wygląda równie ekstra! Cudnie podkreśla policzki!

Chciałam Wam wspomnieć jeszcze o pomadzie do brwi marki Wibo, którą zapewne znacie. To najlepszy produkt jaki używałam do podkreślenia brwi. Mój kolor soft brown jest idealny. Trochę zaschła po paru miesiącach używania, ale na szczęście Duraline załatwia sprawę. Dzięki niemu produkt idealnie się nakłada i co najważniejsze trzyma się cały dzień! Nie rozmazuje się, nawet przy wysokich temperaturach. Naprawdę warto się nim zainteresować. Byłam kiedyś zwolenniczką głównie kredek do brwi, ale odkąd przerzuciłam się na pomady, nie wyobrażam sobie bez niej mojego makijażu ;)
W tym miesiącu bardzo namiętnie używałam paletki Neutral Eyeshadow Palette marki Wibo. Jest już ze mną jakieś 2 lata. Ma dość fajną pigmentację i można nią wyczarować różne makijaże - od zwykłych, dziennych do mocniejszych, wieczorowych. TUTAJ możecie zobaczyć mój dzienny makijaż. Dzisiaj mam trochę wolnego, także możę usiądę i coś wyczaruję dla Was ;)
I na sam koniec lakier hybrydowy Semilac z serii Business Line w kolorze 212 Natural Pink. Totalnie mnie urzekł i praktycznie za każdym razem, gdy robię manicure chociaż na jednym paznokciu musi się on pojawić. Mojej mamie też bardzo się spodobał ;) Jest to przepiękny, pastelowy róż. Wprost idealny na lato! Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda na paznokciach ;)


Dajcie znać w komentarzach czy miałyście styczność z tymi produktami.
Wysyłam buziaki,
Ada ♥